niedziela, 3 czerwca 2012

OneShot II Teen Titans

Kolejny KilkuShot (OneShot w kilku częściach) pisany w pierwszej osobie jako chłopak (jakże by inaczej [sarkazm]. Wcielam się w niej w postać lidera Teen Titans, co można wywnioskować z tytułu lub kilku pierwszych zdań. Ale tak ogólnie, to bardzo mi się nudzi, bo nic nie piszecie!!! A moja wenka odwraca się ode  mnie i nie wiem, kiedy notka o Herietcie i  ogólnie tym całym badziewiu się pokaże. Tak, czy inaczej, coś tam naskrobałam i może (ale tylko "może") się wam podobać.  Jest to opowiadanie twórczo-odtwórcze (sprawdzian z polskiego się kłania.)
--------------------------------------------------------------------------
           Siedziałem w swoim pokoju i myślałem, czy to była dobra decyzja. Przecież Bruce i Alfred tyle dla mnie zrobili. Ale przecież wiedziałem, że kiedyś... Ech... Tak się nie da. Podjąłem decyzję i doprowadzę to do końca. Spakowałem swoje ubrania, strój Robina, album ze wszystkimi "cywilnymi" zdjęciami i wiele potrzebnych rzeczy. Torba była dość ciężka. Wziąłem kluczyki od motoru i gdy miałem na niego wsiąść, zauważyłem postać biegnącą w moją stronę. Postać miała długie, rude włosy i brązowe oczy.
-Jak ty tak możesz?!-wydarła się.
-Gotham ma już swoich bohaterów. Inne miasta też ich potrzebują-odpowiedziałem spokojnie.
-Ale...-próbowała coś wymyślić.
-Nie ma "ale"-przerwałem je-To moje życie i ja nim kieruję.
Wiem, że nie powinienem tego mówić przyrodniej siostrze, ale nie było innego wyjścia.
-Poza tym, będziemy się widywać-uśmiechnąłem się patrząc jej w oczy.
-Obiecujesz?-spytała.
-Obiecuję. Przecież to tylko paręset kilometrów z tąd.
-Dzień drogi-uśmiechnęła się maskując smutek-Będziesz dzwonił?
-Będę-powiedziałem.
-Codziennie?-droczyła się.
-Co drugi dzień przynajmniej.
-A przez Skype'a będziesz gadał przynajmniej raz w tygodniu?
-Będziemy w kontakcie-zapewniłem ją, po czym założyłem kask i odpaliłem motor.
Odjechałem i nie widziałem, jak mi macha, a potem stoi parę minut myśląc, że może jednak zawrócę.
Jechałem autostradą o wiele za szybko. gdy zobaczyłem drogowskaz wskazujący na to, że wyjechałem z Gotham City zwolniłem. W porę, bo niecały metr dalej zauważyłem drogówkę. Jechałem spokojnie dalej. Po paru godzinach poczułem senność. zatrzymałem się w najbliższym motelu. Wszedłem do holu. Wygląda porządnie.
-Dobry wieczór-przywitałem się. Co, jak co, ale Alfred każdego nauczy manier. Albo przynajmniej do udawania, że się je ma. Uśmiechnąłem się na samą myśl.
-Dla kogo dobry, dla tego dobry-odpowiedział facet zza lady.
-Chciałbym wynająć pokój-powiedziałem.
-Na jak długo?-spytał.
-Na jedną noc-odpowiedziałem. Facet podał mi kluczyk do pokoju numer 12.
-Dziękuję-powiedziałem i udałem się do swojego pokoju. Spojrzałem na zegarek. Siódma. Jutro o tej porze muszę być w Jump City. Spokojnie się wyrobię. Nawet nie zauważyłem, kiedy zasnąłem.
            Następnego dnia obudził mnie dźwięk budzika. Otworzyłem oczy i wstałem z łóżka. Wyciągnąłem jakieś jeansy i koszulkę i je założyłem. sięgnąłem po kurtkę, kluczyki i torbę. Udałem się do recepcji. Oddałem klucz i zapłaciłem za nocleg. Wsiadłem na motor i ruszyłem w dalszą drogę. Nawet nie zauważyłem, kiedy dojechałem do Jump City.
Wynająłem jakiś pokój w jakimś tanim motelu. Dochodziło południe.
Przebrałem się w strój Robina. Wszedłem przez okno. Jako Robin mogłem szybciej zbadać okolice. Zwiedziłem ponad połowę miasta, gdy nagle usłyszałem wołanie:
-Pomocy, złodziej!-krzyczała sprzedawczyni. Pobiegłem za przestępcą. Zaszył się w jakimś zaułku. Pobiłem go, ale nie do nieprzytomności. Tak było codziennie przez miesiąc. Ludzie zaczęli się przyzwyczajać, że ich miasto jest teraz chronione przez ucznia Batmana.
Kolejny wypad na miasto, kolejny oprych do pokonania. Nagle usłyszałem jakiś hałas. Ponad miastem przeleciała kometa. Postanowiłem to sprawdzić. Związałem zbira i zawiesiłem głową w dół. Pobiegłem w stronę, w którą ta kometa poleciała. Rozbiła się niedaleko pizzeri. Paru gapiów zrobiło zdjęcia. Z zielonego dymu wyszła dziewczyna. Miała rude włosy i czarną zbroję z... chyba, żelaznymi elementami.
-Slopfornivort mat! Slopforn! Ondgudshik zerrole!. ZOP! Yark!Mesnef!-krzyczała kosmitka. Ludzie zaczęli przed nią uciekać. Jeden strzelił jej fleszem prosto w oczy, co rozwścieczyło ją jeszcze bardziej. Jej oczy świeciły na zielono, a na rękach miała ciężkie kajdany, których próbowała się pozbyć. Rozwaliła parę samochodów, telefonów i ławek, zaczęła uderzać w kolumnę od balkonu pizzerii. Przerażeni ludzie zaczęli uciekać. Musiałem ją zatrzymać. Rzuciłem w jej hełm, czy co tam było. Odwróciła się w moją stronę.
-Kim jesteś?-spytałem. Nie zrozumiała. Najwyraźniej nie znała angielskiego. Zaczęła mnie atakować, a ja unikałem jej ciosów. Rzuciłem w nią mini bombą. Dziewczyna podniosła samochód i rzuciła nim w moją stronę. Zatrzymał go jakiś zielony chłopak w dziwacznej masce.
-Sir, melduję, że misja zakończona sukcesem, sir-zasalutował zielony.
-Yhm... I nie mów do mnie "sir"-powiedziałem. Nagle zauważyłem, jak dziewczyna podnosi autobus i rzuca nim w naszą stronę. Uniknęliśmy go. Za nami chłopak w szarej bluzie z kapturem zatrzymał ją własnym ciałem. Podniósł go z większym wysiłkiem niż dziewczyna i przerzucił na bok.
-Yo! Kto tu ingeruje w moje okolice?-krzyknął chłopak w szarej bluzie
-Ona zaczyna!-"wytłumaczył" się zielony. Wskazywał na dziewczynę, która szła w naszą stronę. Wzięła zamach i uderzyła w ulicę, ziemia zatrzęsła się a jej kajdany opadły na połamany asfalt. Ręce miała nadal skrępowane ale dłonie-wolne. Uniosła ręce, które zaczęły tonąć w zieleni. Zaczęła strzelać zieloną energią we wszystkie strony. Unikając pocisków wszyscy trzej schowaliśmy się za autobusem, który poprzednio rzuciła tu dziewczyna. Miasto było już dość zniszczone. Wyszliśmy zza autobusu i chcieliśmy zaatakować dziewczynę, ale drogę zagrodził na czarny kruk emanujący białym światłem. Wiem, dziwnie to brzmi. Ale tak było! Za nami jakaś dziewczyna w granatowym płaszczu z kapturem zasłaniającym połowę jej twarzy powiedziała:
-A może walka nie jest odpowiedzią?
Spojrzeliśmy na nią, a ona przygnieciona naszymi spojrzeniami, spuściła wzrok. Po jej zachowaniu wywnioskowałem, że jest nieśmiała i nie lubi zabierać głosu. Zastanowiłem się nad jej słowami. Warto spróbować.
-Odsuńcie się-powiedziałem.
-Co myślisz, że jesteś moim szefem?-oburzył się chłopak w bluzie.
-Daj mi szansę-spojrzałem na niego, po czym podszedłem do dziewczyny. Nie spodobało jej się to. Zaczęła we mnie celować.
-Gokta!-krzyknęła. To chyba znaczyło "odejdź".
-Spokojnie. Nie chcę cię skrzywdzić. Chcę ci pomóc-powiedziałem i podszedłem bliżej.
-Gokta! Buhovna Gokta!-krzyknęła dziewczyna.
-Już ok. Spójrz.
Wyjąłem wytrych. Oswobodziłem ją z kajdan. Z trzaskiem opadły na ulicę.
-Może teraz uda nam się...-nie dokończyłem zdania, bo dziewczyna przyciągnęła mnie do siebie i pocałowała. Nie wiedziałem, jak zareagować. Zacząłem oddawać pocałunek. Odepchnęła mnie. Upadłem na ulicę oparty o łokcie. Byłem zdezorientowany: najpierw dziewczyna mnie całuje, a potem rzuca na ziemię.
-Jeśli nie chcesz zniszczenia, zostaw mnie w spokoju-powiedziała i odleciała. Skąd zna nasz język? Przecież przed chwilą nie znała ani jednego słowa. Jak to możliwe? Moje rozmyślania przerwał zielony chłopak.
-Więc, jestem Bestia, a wy?-spytał.
-Raven-powiedziała dziewczyna w granatowej pelerynie. Już wiem, skąd ten kruk. Dziewczyna przedstawiła się jako jedyna. Chłopak w bluzie chyba nawet nie usłyszał pytania.
-Cóż, kto ją... dziewczyna wie jak zrobić wrażenie-skomentował.
-Myślę, że zrobiliśmy bardzo dobre wrażenie, zwariowana, kosmiczna dziewczyna zniknęła, miasto uratowane, misja wypełniona. Tak, sir?-powiedział Bestia
-Poważnie, przestań mnie tak nazywać-zaczynało mnie to powoli wkurzać.
- Jasne-zasalutował. Robił to za każdym razem, kiedy dawałem jakieś polecenie. Niby nic, ale on to robił odkąd tu jestem. Przyjrzałem się pozostałym. Chłopak w bluzie, jak i Raven mieli do zasłonięte twarze. Bestia miał czarno-fioletowy kostium i głupią maskę, ale to już chyba mówiłem.
-Wygląda, że skończyliśmy tutaj. Doceniam pomoc-odezwałem się.
-Chcesz szukać kosmitki?-spytała Raven.
-Muszę się dowiedzieć, czy ona jest zagrożeniem-wyjaśniłem. Zacząłem odchodzić.
-Raczej czy ona da mu kolejny pocałunek-skomentował chłopak w bluzie. Nie dałem się sprowokować. Bestia nie dał za wygraną i pobiegł za mną.
-Hej, sir. Znaczy Robin, czy może...-zaczął zielony, ale przerwałem mu.
-Przepraszam, pracuję sam i nie szukam drużyny-powiedziałem chłodno. Tutaj nasza współpraca się kończyła.
-Potrzebujesz pomocnika?-Zielony podbiegł do chłopaka w bluzie.
-Nie, nie potrzebuję-powiedział.
Zaczęliśmy się rozchodzić. Tylko Bestia próbował nas zatrzymać.
-Macie ochotę na pizzę?-spytał.
-Nie sądzę-odpowiedziała za wszystkich Raven.
Nagle na niebie pojawił się ogromny statek kosmiczny. Wszyscy się zebrali. Nie było tylko tej dziewczyny. Ze statku wystrzelono coś co przypominało rakietę, uderzyło w wysepkę na zatoce, a po chwili wyświetlił się hologram rybo-podobnego kosmity.
-Mieszkańcy ziemi, na tej planecie wylądował zbieg, bardzo niebezpieczny zbieg. Nie przeszkadzajcie nam, a opuścimy miasto z minimalnymi uszkodzeniami. A jeśli spróbujecie jej pomóc, nasz gniew będzie bezwzględny-powiedział kosmita.
W rakiecie otworzyły się wrota, z którego wyleciał cały batalion kosmitów. Zaczęli demolować całe miasto.
-To bardzo duży statek-zauważył Cyborg
-I ma przerażających kosmitów-dodał Bestia
Przelecieli przez wodę i wylądowali na rozwalonej ulicy.
-Mówili, „nie przeszkadzać”-powiedziała Raven nieśmiało.
Nie byłem pewien, czy powinniśmy posłuchać. Ci kosmici nie byli raczej pozytywnie nastawieni.
-Idziesz nadal za nią, prawda?-spytał Cyborg. Kiwnąłem twierdząco głową.
-Możemy się przyłączyć?-spytał Bestia.
-Ten raz mogę potrzebować drużyny-zgodziłem się.
Odwróciliśmy się i pobiegliśmy w stronę, w którą poleciała kosmitka. Raven nadal stała w miejscu.
-A ty?-spytałem.
-Nie jestem bohaterem, gdybyś wiedział kim jestem omijałbyś mnie-powiedziała spuszczając wzrok.
Złapałem ją za ramię w ramach pocieszenia.
-Wiem wystarczająco-powiedziałem i pobiegłem za chłopakami.
Kosmici rozwalali wszystko co znalazło się im na drodze: samochody, śmietniki, słupy. Ale dziewczyny nigdzie nie ma. Przecież musi gdzieś być.
-Musimy ją znaleźć-powiedziałem.
-Jest blisko-powiedziała Raven. Skąd ona to wie?
-Wyczuwam rzeczy-wytłumaczyła. Chyba nie powiedziała całej prawdy. Bestia zareagował od razu.
-Spróbuję ją wytropić-powiedział i zmienił się w zielonego charta myśliwskiego. Jego moc może być czasem przydatna.
-Sprawdzę analizatorem dźwięku-powiedział Cyborg.
Chwila ciszy. Nagle Bestia wykrzyknął:
-Mam jej trop!
-A ja bicie serca-krzyknął zaraz po nim Cyborg.
Pobiegliśmy tam gdzie sygnał był najmocniejszy, a Bestia zniknął za zakrętem. Minęliśmy ze dwie alejki i wylądowaliśmy na Głównej ulicy, znowu. Więc gdzie ona jest? Bestia cały czas gdzieś biegł i zatrzymał się przy małym owalnym budynku z wielkim napisem „VIDEO” na dachu. Zamiast drzwi była wielka wypalona dziura, krawędzie były jeszcze gorące i czerwone. Weszliśmy do środka, dziewczyna stała przy słodyczach i jadła wszystko co było na półkach.
-Uh... Te smakują lepiej bez zawijania-powiedział Bestia.
Dziewczyna go usłyszała. Odwróciła się, a jej dłonie znowu tonęły w zieleni.
-Już w porządku. Jesteśmy przyjaciółmi, pamiętasz?-powiedziałem. Słaby argument.
-Przyjaciele? Dlaczego? Bo mnie uwolniłeś?-spytała z ironią.
-Tak... Staram się być miły-powiedziałem.
-„Miły”. Nie mamy takiego słowa na mojej planecie. Najbliższa jest „Rutha” -Słaby-nie polubiła mnie. To było widać i słychać.
- Cóż, można powiedzieć, że „Miły” oznacza „Ładny”. I jeśli chcesz nam cały czas umilić, lepiej powiedz nam dlaczego jaszczurzy król wziął cię do niewoli-powiedział Cyborg.
Dziewczyna się przynajmniej uspokoiła, i mówiła normalnie.
-Nie jestem więźniem. Jestem...nagrodą. Gordanianie zabierali mnie do cytadeli, by zrobić ze mnie sługę-wyjaśniła.
No to ładnie, Cytadela, sługa, niewola.
-A Cytadela to...?-spytała Raven.
-Nic miłego-odpowiedziała dziewczyna.
Podszedłem do niej.
-W takim razie nie będziemy z nimi. Nie, jeśli mam coś do powiedzenia na ten temat-powiedziałem przyjacielskim tonem.
-Nie masz na myśli „My”?-wtrącił się Bestia. Musiał się udzielić?!
Ściany zatrzęsły się i do środka weszli kosmici, cały szwadron żołnierzy. Zrobili to z taką siłą, że wybuch odrzucił nas do tyłu.
-Brać ją!-rozkazał kosmita.
Zaczęliśmy walczyć. Cyborg walczył na pięści, szczerze mówiąc dobrze mu szło, Bestia zmieniał się w różne zwierzęta, Raven atakowała swoją mocą, a kosmitka atakowała swoją siłą wspomaganą przez zieloną energię. Nie czekając dłużej zacząłem atakować. Po chwili kosmici wstali i odlecieli.
-Jestem przekonana, że powinnam powiedzieć „Dziękuję"-odezwała się dziewczyna.
-O nie, moje ubranie!-krzyknął Cyborg
Spojrzałem na niego, rzeczywiście jego ubranie było w strzępkach, a ciało-całe zmechanizowane. Więc to ukrywał pod bluzą. Fajnie to wyglądało.
-No i? Bez niego wyglądasz lepiej-pocieszył go Bestia.
-Tak? A ty nadal paradujesz w tej głupiej masce-zauważył robot.
-Głupiej? Moja maska jest super. Prawda? Raven?-spojrzał na dziewczynę w pelerynie.
Zaprzeczyła ponuro głową. Chłopak przejechał dłonią po twarzy.
-A co będzie z moim sekretem tożsamości?-zaperzył się.
-Jakim sekretem tożsamości? Jesteś zielony!-wybawiła nas Raven.
Bestia zdjął  maskę, a naszym oczom ukazała się zielona twarz, włosy i oczy.
-To jeszcze nie koniec, skoro ingerowaliśmy...-zacząłem.
-Trogaar uderzy mocniej, to tylko kwestia...-nie dokończyła, ponieważ pojawił się kolejny hologram.
-Głupcy! Szumowiny ziemi! Byliście ostrzegani! Wasza bezczelność zostanie ukarana, a wasze miasto zostanie zniszczone!
Hologram zniknął a na niebie pojawił się statek-matka.
-Świetnie-powiedziała Raven sarkastycznie.
Statek powoli zbliżał się do centrum miasta. Lecieli na nas i byli coraz bliżej.
-Tak, po zniszczeniu pizzerii i doskonałego sklepu video, teraz udało nam się wkurzyć ludzką jaszczurkę, wystarczy mu mocy do ogrzania całego naszego miasta?-Bestia rzucił jakiś kiepski kawał.
-Go drużyno-krzyknął Cyborg.
Nie było to zbyt porywające do boju, powiedział to jakby chciał a nie mógł.
-To twoja wina! Dałam ci rozkaz zostawić mnie w spokoju, ale ty musiałeś być miły!-nawrzeszczała na mnie. To ja ją uwalniam, a ona tak się odwdzięcza!
-Moja wina?! Chciałaś wysadzić mnie w powietrze, pocałowałaś mnie. A już nie wspomnę, że oni mają broń cząsteczkową!-krzyknąłem. Zaczęliśmy się kłócić.
-Jesteśmy skazani! Nie mogę uwierzyć, że pozwoliłem się namówić na to pierwszy-histeryzował Bestia.
-Że co? Byłem gotowy do walki przed tobą-odpowiedział Cyborg.
-CISZA!-krzyknęła Raven.
Zaskoczeni spojrzeliśmy na nią
-Cześć-powiedziała speszona machając ręką.
Kłótnią nic nie wskóramy. Trzeba to przemyśleć.
-Więc. Nieważne jak doszliśmy do tego bałaganu, ale jesteśmy w nim razem-powiedziałem.
Pozostali pokiwali głowami.
-Chodźcie, mamy miasto do uratowania-rozkazałem.
Przeszliśmy bliżej statku. Nie mogłem się powstrzymać od patrzenia na kosmitkę. Jakby się zastanowić, to jest całkiem ładna... Co?! Nie! Żadnych takich! Teraz jesteś na misji. Skoncentruj się na niej[misji].
Byliśmy już pod statkiem, Pytanie tylko jak się tam dostaniemy, bo plan był dość prosty: Dostajemy się do środka, unicestwiamy działo i jak trzeba to kosmitów też.
-Jak się tam dostaniemy?-spytałem kosmitkę.
-Ja mogę tam wlecieć, ale nie dam rady wszystkich przenieść-powiedziała.
To dziwne bo w końcu, podniosła autobus i samochód, ale nie będę tego kwestionować.
-No to ładnie-zauważył Bestia.
-Ja mogę to zrobić-powiedziała nagle Raven.
-Do dzieła-zachęciłem ją.
-Azarath, Metrion, Zinthos-powedziała zaklęcie.Podłoże pod nami stało się czarne, a wokoło pojawiła się czarna tarcza. Gdy już byliśmy w statku, Bestia się odezwał: 
-To ciemne coś z energii jest...-powiedział z mieszaniną szoku i strachu.
Nie było to dla niego miłym doświadczeniem. Raven spojrzała na Bestię trochę wkurzona
-Uh... Chciałem powiedzieć, że było super-próbował ratować sytuację. Uśmiechnął się przy tym szeroko.
-Musimy dotrzeć do panelu kontroli. Nie ma zbyt wiele czasu-powiedziałem.
Wyszliśmy z nawy i ruszyliśmy do przypuszczanej strefy kontroli. Raven stanęła w miejscu. Cyborg podszedł do niej jako jedyny.
-Zastanawiam się, dlaczego zawsze jesteś taka skryta?-zastanowił się na głos.
-Zostałam wysłuchana jak dziecko, nie bardzo tu pasuję-powiedziała spuszczając wzrok.
Położył rękę na jej ramieniu, jak przyjaciel.
-On jest zielony, ja jestem w połowie z metalu, a ona jest z kosmosu. Pasujesz tu jak ulał-pocieszył ją.
Po chwili szliśmy obok siebie (w pzybliżeniu).
-Jestem winna wam... przeprosiny-odezwała się dziewczyna.
-Nie martw się, przepraszam że krzyczałem-również przeprosiłem.
-I znowu jesteś... miły, na mojej planecie tylko mój knorfka był dla mnie miły-nie bardzo wiedziałem kim jest ten cały "knorfka", ale miała dość nieciekawe życie.
-Cóż, tutaj jest inaczej-pocieszyłem ją. Dostrzegłem rumieniec na jej twarzy. zaczęliśmy się zbliżać, zapominając, że nie jesteśmy tu sami. Na szczęście, Bestia przerwał tę chwilę. Moment później i zrobiłbym coś głupiego.

-Uh... Ludzie, myślę, że wiedzą że tu jesteśmy-powiedział Bestia. 
Zza rogu wybiegli właśnie strażnicy.
Ciekawe, jak na to wpadł?
Okrążyli nas. Pokonaliśmy ich z łatwością, ale razem. Sam nawet bym się nie odważył walczyć z kosmitami, nie ma głupich. Doszliśmy do jakichś wrót, słyszeliśmy ich dowódcę ale nie rozumiałem, co mówi. Dziewczyna rozwaliła drzwi i wtargnęliśmy do środka.
-Nie jesteśmy piątką bohaterów, jesteśmy zespołem-powiedziałem, żeby ich zmotywować.
Ruszyliśmy do walki, kosmitów było ich więcej niż na korytarzu. Pokonałem kilku z nich. Nagle zauważyłem, że Raven ma kłopoty. Zaatakowałem kosmitę w ostatniej chwili, po czym wróciłem do walki.
Dostałem leżałem pod ścianą.
-ROBIN!-krzyknęła kosmitka.
-Zostaw w spokoju moich przyjaciół. Azarath, Metrion, Zinthos!-usłyszałem krzyk Raven.
Cały mostek wybuchł, ale Raven zdążyła zasłonić nas tarczą . Statek spadł do wody, Bestia cały czas opierał się o Raven mnie, gdy jeden z kosmitów wstał i podszedł do nas, jego pazury wydłużyły się. Podniósł rękę z zamiarem zaatakowania.. Dostał od Cyborga, który zamiast ręki miał działko.
-Dobra, zamierzam powiedzieć to tylko raz. Boo-yah!-krzyknął.
Wyszliśmy ze statku, a z nogą Bestii było już lepiej. Statek zatonął, stanęliśmy na wysepce, gdzie była rakieta z hologramem. Patrzyliśmy na lekko zrujnowane miasto.
-To niezły widok-powiedziała Raven
-Ktoś zacznie budować tutaj dom-zauważył Cyborg.
-Tak, jeśli chcesz słońca i plaży-zażartował Bestia.
Raven zaśmiała się krótko.
-Wiesz, jesteś nawet zabawny- przyznała.
-Myślisz że jestem zabawny?-ucieszył się chłopak-Gościu! Znam więcej żartów-zapewnił ją.
-Proszę-usłyszeliśmy głos dziewczyny.
Odwróciliśmy się do niej, miała na sobie inny strój niż przedtem. Wyglądała nawet fajne.
-Czy wyglądam... miło?-spytała. Powstrzymałem się od komplementu i podszedłem do niej
-Nadal nie wiem jak się nazywasz-powiedziałem.
-W waszym języku będzie to „Gwiazdka”-odpowiedziała.
-Witam na Ziemi, Gwiazdko-powiedziałem. Jakie to było lamerskie.
-Dziękuję za odwagę i pomoc, i chciałabym prosić o pozwolenie...na pozostanie tutaj. Ludzie są mili i rzeczowi.
Oboje zarumieniliśmy się , ale zaraz...
-Nie potrzebujesz naszej zgody-ubiegła mnie Raven.
-Ale jeśli chcesz przyjaźni, już ją masz-zapewniłem Gwiazdkę.
-Zgadnij jak możemy skorzystać z naszej przyjaźni-odezwał się Cyborg.
-Poza tym, jesteśmy dobrą drużyną-załapał Bestia.
-Myślę, ze pozostaniemy w kontakcie, Cyborg to zaprogramuje-podałem im komunikatory. Każdy wziął jeden.
-Zaprojektowałem swoje układy-oznajmił.
-Kiedy jest problem, wiesz, z kim się połączyć-powiedziałem. Już mieliśmy iść, kady w swoją stronę, ale zatrzymałem się i powiedziałem:
-Spotkajmy się tu jutro około dziesiątej-zaproponowałem.
-Wiem o czym myślisz i piszę się na to-powiedział Cyborg.
-To... Do zobaczenia-powiedziałem i ruszyłem w swoją stronę.


------------------------------------------------------------------------------------------
Jej, wytrzymaliście tak długo!
Albo, po prostu pominęliście nudne fragmenty i pojechaliście do zakończenia tej notki. Następną część wstawięj jak uda mi się podłączyć laptopa do interntu. Mam taki, że nie mogę się łączyć bezprzewodowo, ale tylko i wyłącznie przez kabelek.
















1 komentarz:

  1. Jestem jako anonim bo mam karę na komputer a na tym nie mogę się logować. Szczerze to dawno nie komentowałam, prawda?
    Wiedz że czytam wszystko i to co czytam bardzo mi się podoba ;) Szukałam w wyszukiwarce czegoś o moim braciszku (Chase Young) i znalazłam bloga którego będziesz prowadzić, co nie? http://chase-young-ksiaze-ciemnosci.blogspot.com/ O czym będzie? I co w nim będzie? Czekamy na odpowiedź!
    Uściski i Lao-Mang-Long*

    Cheysy Young i jej brat na doczepkę

    *żarcik :3

    OdpowiedzUsuń