poniedziałek, 5 listopada 2012

Teen Titans cz 17

Wracam do was, tym razem z nową notką. Notki na waszych blogach oczywiście czytałam wcześniej, ale skomentuję dzisiaj. Mam nadzieję, że się wam nie znudziło, że nie zbrzydło ciągłe patrzenie "Jest nowa notka?! Jest nowa notka?!", a potem zawodzenie, że nie ma. Wklejam kolejnego posta (31, jak ktoś nie wierzy, może sam policzyć). Miłego czytania.
***

Wagary

Dojeżdżałem do bramy, gdy nagle, te półgłówki z HIVE Five wyskoczyły przede mną. Ledwo udało mi się na nich nie wjechać. Zdjąłem kask i wyłączyłem silnik. Przygłupy do mnie podeszły.
-Czy was pojebało, że wyskakujecie mi przed motor?!-krzyknąłem.
-Nie, a gdzie chcieliście pojechać?-spytał Billy.
-Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz-odburknąłem.
-Nie podskakuj, frajerze, bo jak ci zawirusuję komputer, to już nie będziesz mi więcej podskakiwał-powiedział Gizmo podlatując do mnie na tym swoim plecaczku. Jinx rozbroiła go swoją mocą. Chłopak spadł na kupę złomu, która została z jego plecaka. Zszedł z niej i zaczął go jako-tako składać. Zaśmiałem się cicho.
-A ty z czego się śmiejesz, ptasi móżdżku?-spytał wściekły karzeł.
-Z ciebie, głupku-odpowiedziałem, a Gizmo składając swój plecak zaczął kląć na wszystko pod nosem (głównie na mnie =D). Zaczęło mi się to nudzić, więc powiedziałem:
-Nie wiem jak wy, ale ja olewam tę budę-powiedziałem i założyłem kask. Odpaliłem silnik i wyjechałem z terenu szkoły. Najpierw podjechałem pod internat, ponieważ nie chciałem, aby moje wagary były przerwane przez uciekających przed liderką HIVE Five ludzi. Poszliśmy pod pokój Jinx. Właścicielka weszła do pokoju, a ja poczekałem na korytarzu. Po chwili Jinx wyszła z pokoju. Miała na sobie czarną koszulkę, białą bluzę z podwiniętymi rękawami i zielone rurki. Na głowie miała kapelusz, z pod którego na ramiona spływały jej loki. Jedyne, co zdołałem powiedzieć to:
-Jej...
Dziewczyna zarumieniła się lekko.
-Dzięki-powiedziała.
Po paru minutach znowu jechaliśmy przez miasto, aż zatrzymaliśmy się przed kinem.
-Kino?-spytała zdziwiona.
-Oj no nie mów, że nie lubisz oglądać filmów-powiedziałem i zaciągnąłem ją do środka budynku. Zatrzymałem się i spojrzałem, jakie filmy dzisiaj grają. Pojawiały się takie tytuły, jak:„Elżbieta II ratuje James‛a Bond‛a”, „Chak Norris i sok z gumijagód”, „Tinkiłinki i inne geje”, „Sekret zaginionego Tymbarka”, „Tajemnica rajskiego klopa”, „Hemoroidy atakują”, „Ach, jak ja nie cierpię tych smurf‛ów!-prawdziwa historia Kota w Butach”, „Normalni nienormalni”, „Kanapka i Gorący Kubek”, „Historia Walniętego Wojownika”... Wolałem zdać się na gust czarownicy.
-Więc na co idziemy?-spytałem.
-Może... Na „Sekret zaginionego Tymbarka”?-zaproponowała.
-Podobno zawiera ponad pół tysiąca tekstów spod kapsli-powiedziałem.
-To idziemy?-spytała.
-Ok...-sięgnąłem do kieszeni.-Ja po bilety, ty po colę i popcorn-powiedziałem dając kasę i poszedłem po bilety.
***
Po skończonym filmie poszliśmy do kawiarenki. Gadaliśmy o różnych pierdołach takich jak np.: jaką najśmieszniejszą lub najgłupszą rzecz zrobili członkowie naszych grup. Było całkiem fajnie. W końcu i to nam się znudziło, więc poszliśmy do bazy H.I.V.E Five. Była bardzo podobna do Wieży Tytanów. Poszliśmy do salonu i zaczęliśmy grać w jakąś grę. Raz ja wygrałem, raz Jinx. Podczas trzeciej, rozstrzygającej rundy do salonu weszli pozostali członkowie H.I.V.E Five. Jinx się rozproszyła i wypadła z toru.
-Przegrałaś. Jutro ty stawiasz-powiedziałem uśmiechając się wrednie.
-To nie fair, rozproszyłam się!-wykrzyknęła.
-Trudno-wzruszyłem ramionami.
-Małpa...-powiedziała cicho.
-Nie musisz mi mówić, jak masz na imię-powiedziałem i uchyliłem się przed atakiem Jinx.-Coś kiepsko dzisiaj z kondycją-skomentowałem leżącą na podłodze różowowłosą. Męska część Roju zareagowała śmiechem. Jinx wyraźnie się wściekła.
-Jak cię dopadnę...-zaczęła.
-To co?-spytałem przerywając jej.
Z charakteru przypominała Susan, więc wiedziałem, jak z nią postępować.
Jinx chciała się na mnie rzucić, ale nagle zadzwonił mój telefon, więc poczekała. Odebrałem.
-Halo?-spytałem.
-Ty szujo! Jak cię dopadnę w swoje ręce to cię poszatkuję i rzucę murzynom na pożarcie!-wrzasnęła Cathleen tak, że aż mi wypadł telefon.
-Czego tym razem nie zrobiłem?-spytałem ironicznie, kiedy już przyłożyłem telefon do ucha.
-Nie udawaj, że nie wiesz, bo ty wiesz, że ja wiem, że ty wiesz o co mi chodzi!-wrzasnęła ponownie dziewczyna.
-To dobrze, że wiesz, ale nie mam czasu na takie zgadywanki-powiedziałem.-Ustaliliście już, kiedy mają odbyć się przesłuchania?-spytałem.
-Jutro po południu, durniu-odpowiedziała dziewczyna.
-Tak dobrze rymujesz, może coś napiszesz? Tak, to super! Na razie!-powiedziałem i rozłączyłem się, zanim Cathleen zdążyła cokolwiek powiedzieć.
-Kto to był?-spytała Jinx.
-A co, zazdrosna?-spytałem wrednie. Chłopaki znów zaczęli się śmiać.
-Nie, po prostu chcę wiedzieć-odpowiedziała Jinx.
-To był mój najgorszy koszmar-odpowiedziałem i opadłem na kanapę.
Posiedziałem u nich i jeszcze trochę pogadaliśmy.
-No dobra. Miło się gada, ale czas wybywać-powiedziałem w końcu.
-Szkoda...-powiedziała Jinx.
-Nie zamartwiaj się. Albowiem ja tu wrócę-powiedziałem.-To cześć-powiedziałem i wyszedłem.
Dogoniła mnie Jinx.
-Odprowadzę cię do wyjścia-powiedziała.
-Ok-zgodziłem się.
Gdy wyszliśmy:
-Wiesz, to był na prawdę fajny dzień...-powiedziała Jinx.
-Masz rację. Trzeba by to kiedyś powtórzyć-powiedziałem.
-Tak... To, na razie!-powiedziała i weszła do wieży.
Wsiadłem na swój motor i pojechałem do bazy Slade'a. Dostałem tam opiernicz, że uciekłem ze szkoły i następnym razem źle się to dla mnie skończy. Oczywiście miałem gdzieś słowa Slade'a i poszedłem do swojego pokoju.
Gdy leżałem na łóżku i nie mogłem zasnąć, tknęła mnie nagle jakaś myśl. Dlaczego Slade jeszcze nie zlecił mi żadnego zadania. Poprzednim razem, od razu miałem jakieś zadanie i byłem surowo karany. Zastanawiało mnie to. Długo nad tym myślałem, ale w końcu udało mi się zasnąć.
We śnie odwiedziła mnie Raven.
-Więc?-spytała.
-Przesłuchania są jutro w Teatrze Małym-odpowiedziałem.
-O której?-spytała.
-O drugiej po południu-odpowiedziałem.-Mogłabyś się przebrać tak, żeby nikt nie podejrzewał, że to ty?-spytałem.
-Mogę coś załatwić, ale nie myśl, że pożyczę ubrania od Gwiazdki-powiedziała.
-Bez przesady-powiedziałem.
-Dobranoc-powiedziała i zniknęła.
Co było dalej, oczywiście zapomniałem. Pamiętam jednak, że był tam jednorożec... zielona krowa w fioletowe paski... i kanapka z chlebem...