piątek, 25 maja 2012

Anioły

OneShota dokończę później. Teraz wracamy do opowiadania głównego
*****************************************************************************
-Panienko, pora wstawać. Ojciec twój i goście czekają już na śniadaniu-budzi Heriettę służąca.
-Już wstaję-odpowiedziała dziewczyna.
Usiadła na łóżku i porządnie się przeciągnęła.
-W co mnie dzisiaj ubierzesz?-spytała grzecznie Herietta.
-Sądzę, że ta sukienka będzie odpowiednia-powiedziała służacą. 


































Gdy Hrietta była już ubrana, zeszła na śniadanie. Przywitała się ze wszystkimi i pozwoliła (lub maniery nakazywały jej pozwolić) księciu Leofinowi pocałować się w rękę.
-Chodźmy już na śniadanie. Dzisiaj zjemy w altance w głównym ogrodzie-zakomunikował ojciec Herietty.
-Chętnie zjemy w ogrodzie-powiedziała królowa Siedmiogrodu.
Po zjedzonym śniadaniu, król Verden i władcy Siedmiogrodu poszli porozmawiać na tematy związane ze ślubem ich dzieci, a Herietta i Leofin poszli (tak, jak wczoraj) przejść się po ogrodach.
-Czy opowiadałem ci już, jak pokonałem tego grabieżcę?-spytał po raz któryś Leofin.
*Ludzie zabierzcie go!*-krzyczała w myślach Herietta, jednak powiedziała grzecznie-Parę razy...
-A jak wybrałem się na wycieczkę do lasu?-spytał znowu.
-Nie, tego akurat nie-odpowiedział Herietta wiedząc, co ją czeka.
-Tak więc... Parę miesięcy temu, postanowiłem wybrać się na przejażdżkę konną. Nagle mój koń...-wtedy Herietta przestała go słuchać. Skupiła się na dźwiękach otoczenia. Spojrzała w niebo szukając kształtów w chmurach. Nagle zobaczyła perę białych skrzydeł i... to chyba był mężczyzna (latał dość wysoko, więc trudno było ocenić) z... tak, białymi włosami.
-Widziałeś?-spytała zatraconego w swojej opowieści Leofina.
-Co takiego?-spytał zdezorientowany.
-Tam, w górze. To był anioł!-odpowiedziała Herietta wsazując w miejsce, gdzie ostatni raz widziała mężczyznę.
-Za często bujasz w obłokach. Powinnaś się skupić na bardziej przyziemnych sprawach-skomentował ją.
*Nie uwierzył*-pomyślała Herietta.
-Ja... Muszę na chwilę iść... Eee... Coś załatwić...-powiedziała Herietta i jak najszybciej dobiegła od Leofina.
Udała się w kierunku biblioteki, w której znajdowała się półka jej matki. Była pewna, że w jednej z opowieści znalazła informacje o aniołach. Wtedy była przekonana, że autor miał po prostu bujną wyobraźnię. Pobiegła do swojego pokoju, gdzie czekał Jing-xiu.
-Czy wiesz coś o aniołach?-spytała na "dzień dobry"
-A czemu chcesz wiedzieć?-spytał zdezorientowany Jing-xiu.
-Ja... Chyba jednego widziałam-wytłumaczyła się Herietta.
-Hmm... Nie wiem od czego zacząć... Może... Dzielą się na normalne czyli dobre i upadłe, czyli te, które przeszły na złą stronę...
-Czyli?-spytała Herietta zafascynowana słowami przyjaciela.
-Czyli...Eee... Na przykład... Eee... Nie posłuchały szefa, czy coś takiego...-wytłumaczył smok.
-Szefa? Kto to taki?-spytała Herietta.
-No... Eee... To ten no... Eee... Arcyanioł... Tak, chyba tak się nazywał...-wydukał Jing-xiu.
-Naprawdę? W tej książce jest napisane, że ten "szef" nie żyje-odpowiedziała dziewczyna pokazując smokowi książkę z wygrawerowanym napisem "ANIOŁY"
-Skąd ty masz te wszystkie księgi?!-zdziwił się Jing-xiu.
-Cicho!-uciszyła smoka Herietta-Jak myślisz, jak zareaguje służąca, gdy zobaczy smoka w mojej komnacie? A jeśli nie zobaczy, to powie mojemu ojcu, że się z kimś potajemnie spotykam!-powiedziała głośnym szeptem dziewczyna.
-Dobra, powiem ci później, a teraz idź na obiad bo się będą o ciebie martwić-poddał się smok.
Herietta uśmiechnęła się tryumfalnie i ruszyła na obiad

wtorek, 15 maja 2012

OneShot cz2

Kontynuacja
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Następnego dnia zostałem obudzony przez najpiękniejszy głos na świecie. Otworzyłem oczy. Anastasia unosiła się nade mną. Chciałem wyskoczyć z łóżka, ale przypomniałem sobie, że nie mam nic na sobie.
-Eee... G-gdzie są... moje ubrania?...-spytałem czerwony.
-Zaraz przyniosę-powiedziała i zniknęła mi z zasięgu wzroku. Po chwili wleciała do sypialni z moimi ubraniami. Położyła je na łóżku i poleciała przygotować śniadanie. Sybko się ubrałem i wleciałem do kuchni zwabiony zapachem ciasta truskawkowego.
-Mmm...
-Twoje ulubione-Podsunęła mi talerzyk pod nos.
Zjedliśmy w milczeniu.
-Gabrielu, co się dzieje?-spytała, a ja zauważyłem, że od paru minut na moim talerzu nic nie ma.
-Eee... Zgłębiam sens swojego istnienia?
*Ale palnąłeś*-"powiedział" demon w moim umyśle.
*Dzięki, zauwarzyłem*-"odpowiedziałem" mu.
-Gabrielu, jeśli nie chcesz o tym rozmawiać to powiedz, zamiast mnie okłamywać...-Spojrzała mi w oczy.
Usiadła mi na kolanach i objęła moją szyję.
-Gabrielu, obiecaj,... że nigdy mnie nie zostawisz...-wyszeptała.
-Obiecuję, a nawet przysięgam...-powiedziałem również szeptem. A, gdy nasze usta miały się połączyć w pocałunku,...
-Anastasio, Gabrielu!-...przerwała nam Mżawka.
-Już idę!-krzyknęła Anastasia, a następnie zrobiła mi malinkę. Zeszła mi z kolan i peciała do hallu. Słyszałem, jak otwiera drzwi.
-Cześć-powiedziała Mżawka.
-Hejka-odpowiedziała Anastasia. Podleciałem do nich.
-Hej-powiedziałem.
-Cześć... Gabrielu, stało się coś?-zmartwiła się Mżawka.
-Co?... Nie, nic... Do zobaczenia-Odleciałem jak najszybciej.
Przez cały dzień byłem, jakby w transie.
-Gabriel!-zawołam Kamień tak głośno, że prawie upuściłem paczuszkę z pyłkiem.
-Co?-spytałem.
-Przecież ty już skończyłeś-zastanowił się Kamień.
-Hę...? Ja po prostu...-zacząłem.
-Ej, a co ty tu masz?-spytał Piasek wskazując na moją szyję. Zarumieniłem się.
-T-to nic...-potarłem miejsce, gdzie znajdowała sie malinka i próbowałem ją jakoś zasłonić ubraniem.
-Czy aby na pewno?-spytał Kamień patrząc na Piaska porozumiewawczo.
-Nie wiem, o co wam chodzi...-Przybrałem kolejny odcień czerwieni.
-Może o nią?-powiedział Piasek wskazukąc na Anastasię.
-Hej, chłopaki! Gabriel, wiesz, że co pełnię organizowane są Tańce (1)?-spytała ożywiona.
-Ta-ak-przedłużyłem sylabę.
-A wiesz, że dzisiejsza jest wyjątkowa?-zadała kolejne pytanie.
-Do czego zmierzasz?-spytałem podejrzliwie.
-No wiesz, czy nie?!-zniecierpliwiła się.
-Wiem, że dzisiaj jest pełnia, ale dlaczego jest wyjątkowa?
-Bo ta jest czerwona(2) i taniec organizuje sama Królowa!(3)-Ekscytowała się Anastasia.
-Aha... Zaraz, powiedziałaś "czerwona"?!-przestraszyłem się.
-Tak... Coś się stało?-zmartwiła się.
Nagle usłyszeliśmy trzask.
-Właśnie to-odpowiedziałem zamykając oczy.
-Gabrielu, Słoneczeko, jak ty wyrosłeś!-zawołała Ever. Elfiva podbiegła do mnie z zamiarem pogłaskania mnie. Odrzuciłem jej dłoń.
-Nie dotykaj mnie-powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
-Zwracaj się do matki...-nie zdążyła dokończyć.
-Moja matka nie żyje, a taka wiedźma, jak ty, mi jej nie zastąpi-przerwałem jej.
-Jak śmiesz?! Ty smarkaczu!-Podniosła rękę z zamiarem uderzenia mnie. W "odpowiedniej chwili" złapał ją (rękę) Michael.
-Spóźniłeś się-zwróciłem się do lokaja.
-Najmocniej przepraszam, paniczu-Ukłonił się Michael.
-Dlaczego tym razem wcześniej?-spytałem patrzac na macochę.
-Ponieważ wieczorem jest bal, na którym musisz być-odpowiedziała.
-Z jakiej okazji?-kontynuowałem dialog mimo zdziwienia przyjaciół.
-Twoich zaręczyn-odpowiedziała, jakby mówiła o pogodzie.
-Chyba się przesłyszałem. Ja się nikomu nie oświadczałem.
-To nie problem. Niedługo zostanoesz koronowany, a każdy król musi mieć żonę z podobnego stanowiska.
-Inaczej ojciec by ci się nie oświadczył-mrukąłem.
-Słucham?...-spojrzała na mnie mrużając gniewnie oczy.
-Nic... Michaelu, zajmij się tym, a mojemu ojcu przekaż, że będę o tej godzinie, co zawsze i ani sekundy wcześniej-rozkazałem lokajowi.
-Tak jest, paniczu-Skłonił się lokaj.
Po ich zniknięciu, jeszcze przez chwilę panowała niezręczna cisza.
-Co... chcecie wiedzieć?...-spytałem, by ją przerwać.
-Kim oni byli?-spytał Kamień.
-Mój lokaj, macocha i jej eskorta-odpowiedziałem.
-A czego oni od ciebie chcieli?-spytał Piasek.
-Żebym wrócił...-zamyśliłem się.
*Tęsknisz?*-zdziwił się demon.
*Zamknij się*-odpowiedziałem mu.
*Nie mamy nastroju, co?*-droczył się.
Nie odpowiedziałem mu.
-Ale jak to "wrócił"?-spytała Mżawka.
-Od czerwonej do fioletowej pełni jestem elfem i przebywam u ojca, a od fioletowej do czerwnej-wróżkiem ze względu na matkę i przebywam tutaj...
Nie lubiłem mówić o swojej przeszłości... Z wielu powodów...
-Co jeszcze chcecie wiedzieć?-spytałem.
-O co  chodzi z tymi... zaręczynami?...-spytała milcząca do tej pory Anastasia.
-Eee... Bo ja... jestem księciem i... żeby rządzić królestwem.... muszę się ożenić... ale ja nie chcę.... to znaczy... Ja nie chcę się ożenić z tą elficą, którą wybrała dla mnie Ever... Ale poza tym...-Przybrałem odcień dojrzałego pomidora. Ostatnio dość często mi się to zdarza, przy szczerych rozmowach z Anastasią...
Kiedyś tego nie było...
bo była dla mnie tylko przyjaciółką.
A raczej tylko tak się wtedy do niej odnosiłem.
Zawsze coś do niej czułem...
 -Gabrielu!-Kamień pstrykał mi przed oczami.
-Co?...-spytałem nieprzytomnie.
-Zaciąłeś się. Anastasia poleciała do domu. Kazała przekazać, że będzie na ciebie czekać-wyjaśnił.
-Razem...-zaczął Piasek.
-...We dwoje...-dopowiedział Kamień.
-...Sam na sam...-żartował dalej Piasek.
-Zamknij się-powiedziałem-Nie mam nastroju do żartów...
-Ach!... No tak, ty przecież się niedługo żenisz!-Kamień walnął się w czoło.
-Ale zaprosisz nas, prawda?-Piasek zrobił "słodkie" oczka.
-Po pierwsze: nie będzie żadnego ślubu, a po drugie:... Nikomu i niczemu nie powiecie, co tu się stało.
-Dobraaaa...-Zrobili obrażone miny.
-Na razie!-powiedziałem.
Nie słyszałem, czy odpowiedzieli.
Poleciałem nad rzekę, żeby wszystko sobie poukładać.
Nie mogłem wrócić, nie mogłem też zostać. Złapałem się za głowę, w której poczułem ogromny ból. Nie przejmiesz nade mną kontroli. Nie dzisiaj!
 ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
1=Ważna uroczystość wśród wróżek.
2=W Nibylandii (czytało się "Piotrusia Pana") księżyc przybiera różne kolory tęczy (bujda wymyślona przeze mnie, na potrzeby opowiadanka)
3=Używane (czasem) zamiast imienia.

czwartek, 10 maja 2012

OneShot

Nie wiem, co napisać, więc wstawiam dość długiego OneShot'a.
Opowiadanko o wróżkach i elfach (mówiłam, że nie jestem normalna), które MOŻE (!) będę kontynuować.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
ANASTASIA
Jak zwykle, wstałam rano. Ubrałam się i zjadłam babeczkę dyniową na śniadanie. Spojrzałam na
kalendarz wiszący na ścianie. Dzisiaj 22 kwietnia-dzień mojego Przybycia(3).
Przypomniały mi się wszystkie wesołe i smutne wydarzenia z tego roku. Moje przemyślenia przerwało pukanie do drzwi. To pewnie Gabriel. Ale, kiedy otworzyłam drzwi, zobaczyłam w nich wróżkę Annę(4).
-Witaj, Anastasio-przywitała mnie z uśmiechem "szefowa".
-Witaj, wróżko Anno-odpowiedziałam  brązowo włosej-Co cię sprowadza?
-Martwiłam się. Przeważnie o ósmej rozpoczynałaś pracę, a dochodzi pora obiadu-odpowiedziała.
-Tak szybko?-zdziwiłam się.
-Cóż...Dziasiaj mogę ci odpuścić, są twoje Przybyszki.
-Wiem...
Wzrokiem szukałam błękitno-włosego wróbla(5), na którego czekałam od samego rana.
-Czekasz na kogoś?-spytała wróżka Anna.
-Może... Przeważnie przylatywał o tej porze.
Posmutniałam.
*Dlaczego jeszcze go nie ma?*
-Szukał cię rano-powiedziała wróżka Anna.
-Co?... Kto mnie szukał?-spytałam zdezorientowana.
-Gabriel, oczywiście-odpowiedziała-Ale ja już lecę. Mamy dziś dużo pracy.
-To, może ja pomogę?-zaproponowałam.
-Nie, dziś nasz wolne. Do widzenia-pożegnała się.
-Do widzenia!-krzyknęłam za oddalającą się wróżką.
Zamknęłam drzwi do pracowni.
-Dlaczego jeszcze go nie ma?-rzuciłam w przestrzeń.
Niestety nie uzyskałam odpowiedzi.

Tego samego dnia, rano

GABRIEL
Witaj, wróżko Anno-zawołałem na powitanie.
-Witaj Gabrielu. Przyszłam po moją porcję pyłku-oznajmiła mi.
-Proszę bardzo-powiedziałem podając jej filiżankę po brzegi wypełnioną złotym pyłkiem.
-Widziałaś dzisiaj Anastasię?-spytałem.
-Nie, dzisiaj nie. Dziwne... Ona przecież nigdy się nie spóźnia...
-Może coś ją zatrzymało?... Wróżko Anno, mam pytanie...
-Tak?
-No bo... Dziś są Przybyszki Anastasii i...-zacząłem rumieniąc się.
-Rozumiem-powiedziała z uśmiechem-Ale nie wiem, co takiego chciałaby dostać. Może jedna z jej przyjaciółek będzie wiedziała.
-Dziękuję...-odpowiedziałem, mimo, że prawie wogóle mi nie pomogła.
-Do zobaczenia-rzuciła na odlotnym [odchodnym]
-Ahaś...

Gdy skończyłem "pracę", chłopaki, jak zawsze, zaczęli żartować.
-Dokąd lecisz, Gabrielu?-spytał Kamień.
Wbrew pozorom, nie był on ani silny, ani wielki.
-Jak to"dokąd"? Do Anastasii, oczywiście-odpowiedział Piasek.
-Nie, do Mżawki-odpowiedziałem.
-Grasz na "dwa fronty"? Nieładnie, Gabrielu. Oj, nieładnie.-"skarcił" mnie Kamień.
-Oczywiście, że nie. On interesuje się tylko Anastasią-"obronił" mnie Piasek.
-Aaa... No tak...-przyznał Kamień.
-Gabriel, Anastasia-zakochana para!-śpiewali razem.
-Co?! Wcale nie!-krzyknąłem.

Kiedy przestali żartować, mogłem "bezpiecznie" odlecieć w stronę domku Mżawki, która także nie potrafiła pomóc mi w sprawie prezentu dla Anastasii.

Latałem od wróżki do wróżki i nawet nie zauważyłem, kiedy nadszed wieczór.
Usiadłem nad rzeką.
-Przez to wszystko, nawet jej nie odwiedziłem-powiedziałem sam do siebie.
-To leć teraz-odpowiedziała Mżawka-Czeka na ciebie cały dzień. A po drodze, na pewno coś wymyślisz.
-Naprawdę?-spytałem z nadzieją.
-Tak! A teraz-leć!-krzyknęła i pchnęła mnie w stronę domku Anastasii.
-Dobra, dobra... Do zobaczenia!-pożegnałem się i odleciałem.
Lot zajął mi parę minut. Może nawet mniej, bo chciałem się z nią zobaczyć.
Jak zawsze zresztą...
Zanim zapukałem, wziąłem głęboki oddech. Otworzyła prawie natychmiast. Gdy mnie zobaczyła, promiennie się uśmiechnęła.
-Witaj, Gabrielu-przywitała się.
-Co?... A, tak... Cześć-odowiedziałem
-Wejdź, zrobię herbaty-powiedziała przepuszczając mnie.
Kiedy herbata się zaparzyła, Anastasia zaczęła temat:
-Powiesz mi, o co chodzi?-spytała zmartwiona.
-Nie przyniosłem ci prezentu...-Spuściłem wzrok.
-To nic. Nie potrzebuję prezentu od ciebie.
Zarumieniłem się. Aby to ukryć, podszedłem do okna.
Padał deszcz.
-Chyba będziesz musiał zostać-Anastasia stanęła obok mnie.
-Najwyraźniej... Czy mogłabyś zamknąć oczy?...-Zarumieniłem się.
-Mogłabym.
Kiedy zamknęła oczy zbliżyłem się do niej. Czułem jej oddech na swojej skórze. Dzieliły nas
Centymetry...
Milimetry...
Aż nasze usta połączyły się w pocałunku
Nie wiem, jak długo tak trwaliśmy. Może parę sekund, może minut...
Nie wiem...
Wiem tylko, że było cudownie...
Chciałem więcej...
*Gabrielu, opamiętaj się!*-krzyczał zdrowy rozsądek.
Niechętnie go posłuchałem. Oderwaliśmy się od siebie próbując uspokoić nasze nierówne oddechy.
-Gab... Gabrielu...-zaczęła Anastasia.
-Tak?...-zachęciłem ją, by mówiła dalej.
-Czy ty...? Czy to...?-próbowała złożyć pytanie.
-Może...-odpowiedziałem.
Zdałem sobie sprawę, że nadal ją przytulam. Szybko ją puściłem. Podszedłem do stołu i oparłem się dłońmi o blat.
-Coś nie tak?-spytała.
-J-ja...-zająkałem się.
-Tak, ty-Przytuliła mnie. Odwróciłem się i napotkałem jej piękne, błękitne oczy. Dalej wszystko działo się szybko. Nie potrafiłem nad tym zapanować. Liczyła się tylko ona.
***

WYJAŚNIENIA:
3=wróżki nie rodzą się jak niezgrabki (ludzie), one przybywają do Nibylandii
4=wróżki nie mówią "pan", "pani"-tak mówią tylko niezgrabki
5=męska "odmiana" wróżek/elf
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie zmieszczę się w jednym poście. Zwaliłabym na węnę, ale to przez to, że MI się nie chce przepisywać (z zeszytu, w którym piszę opowiadanka). Następna notka prawdopodobnie w przyszłym tygodniu.