OneShota dokończę później. Teraz wracamy do opowiadania głównego
*****************************************************************************
-Panienko, pora wstawać. Ojciec twój i goście czekają już na śniadaniu-budzi Heriettę służąca.
-Już wstaję-odpowiedziała dziewczyna.
Usiadła na łóżku i porządnie się przeciągnęła.
-W co mnie dzisiaj ubierzesz?-spytała grzecznie Herietta.
-Sądzę, że ta sukienka będzie odpowiednia-powiedziała służacą.
Gdy Hrietta była już ubrana, zeszła na śniadanie. Przywitała się ze wszystkimi i pozwoliła (lub maniery nakazywały jej pozwolić) księciu Leofinowi pocałować się w rękę.
-Chodźmy już na śniadanie. Dzisiaj zjemy w altance w głównym ogrodzie-zakomunikował ojciec Herietty.
-Chętnie zjemy w ogrodzie-powiedziała królowa Siedmiogrodu.
Po zjedzonym śniadaniu, król Verden i władcy Siedmiogrodu poszli porozmawiać na tematy związane ze ślubem ich dzieci, a Herietta i Leofin poszli (tak, jak wczoraj) przejść się po ogrodach.
-Czy opowiadałem ci już, jak pokonałem tego grabieżcę?-spytał po raz któryś Leofin.
*Ludzie zabierzcie go!*-krzyczała w myślach Herietta, jednak powiedziała grzecznie-Parę razy...
-A jak wybrałem się na wycieczkę do lasu?-spytał znowu.
-Nie, tego akurat nie-odpowiedział Herietta wiedząc, co ją czeka.
-Tak więc... Parę miesięcy temu, postanowiłem wybrać się na przejażdżkę konną. Nagle mój koń...-wtedy Herietta przestała go słuchać. Skupiła się na dźwiękach otoczenia. Spojrzała w niebo szukając kształtów w chmurach. Nagle zobaczyła perę białych skrzydeł i... to chyba był mężczyzna (latał dość wysoko, więc trudno było ocenić) z... tak, białymi włosami.
-Widziałeś?-spytała zatraconego w swojej opowieści Leofina.
-Co takiego?-spytał zdezorientowany.
-Tam, w górze. To był anioł!-odpowiedziała Herietta wsazując w miejsce, gdzie ostatni raz widziała mężczyznę.
-Za często bujasz w obłokach. Powinnaś się skupić na bardziej przyziemnych sprawach-skomentował ją.
*Nie uwierzył*-pomyślała Herietta.
-Ja... Muszę na chwilę iść... Eee... Coś załatwić...-powiedziała Herietta i jak najszybciej dobiegła od Leofina.
Udała się w kierunku biblioteki, w której znajdowała się półka jej matki. Była pewna, że w jednej z opowieści znalazła informacje o aniołach. Wtedy była przekonana, że autor miał po prostu bujną wyobraźnię. Pobiegła do swojego pokoju, gdzie czekał Jing-xiu.
-Czy wiesz coś o aniołach?-spytała na "dzień dobry"
-A czemu chcesz wiedzieć?-spytał zdezorientowany Jing-xiu.
-Ja... Chyba jednego widziałam-wytłumaczyła się Herietta.
-Hmm... Nie wiem od czego zacząć... Może... Dzielą się na normalne czyli dobre i upadłe, czyli te, które przeszły na złą stronę...
-Czyli?-spytała Herietta zafascynowana słowami przyjaciela.
-Czyli...Eee... Na przykład... Eee... Nie posłuchały szefa, czy coś takiego...-wytłumaczył smok.
-Szefa? Kto to taki?-spytała Herietta.
-No... Eee... To ten no... Eee... Arcyanioł... Tak, chyba tak się nazywał...-wydukał Jing-xiu.
-Naprawdę? W tej książce jest napisane, że ten "szef" nie żyje-odpowiedziała dziewczyna pokazując smokowi książkę z wygrawerowanym napisem "ANIOŁY"
-Skąd ty masz te wszystkie księgi?!-zdziwił się Jing-xiu.
-Cicho!-uciszyła smoka Herietta-Jak myślisz, jak zareaguje służąca, gdy zobaczy smoka w mojej komnacie? A jeśli nie zobaczy, to powie mojemu ojcu, że się z kimś potajemnie spotykam!-powiedziała głośnym szeptem dziewczyna.
-Dobra, powiem ci później, a teraz idź na obiad bo się będą o ciebie martwić-poddał się smok.
Herietta uśmiechnęła się tryumfalnie i ruszyła na obiad
To znaczy wiem o co kaman tylko KURDE RÓB TEN CHOLERNY ŚLUB!!!!!
OdpowiedzUsuń