środa, 5 września 2012

Teen Titans cz 16

!!!UWAGA!!!
OSTRZEŻENIE: Notka może zawierać śladowe ilości tematów związanych ze szkołą!
U niektórych osób może wywołać: palpitacje serca, brak oddechu, senność, raka, wylew, porażenie mózgowe, lub różne inne dolegliwości.
ZABRONIONE DLA OSÓB ZE SKOLIOFOBIĄ!!!
NIE CZYTAĆ PODCZAS WAKACJI!!!
***
H.I.V.E High
Obudziłem się wpół do szóstej. Moja pierwsza myśl: "CO MNIE PODKUSIŁO, ŻEBY TAK WCZEŚNIE WSTAĆ?!". Chcąc zejść z łóżka zaryłem łbem o podłogę.
-Ał...-powiedziałem.
Wyplątałem się ze śmiercionośnej pułapki zwanej prześcieradłem. Może wygląda niepozornie, ale w rzeczywistości obcowanie z tym gatunkiem, który leży u mnie na łóżku, grozi śmiercią lub kalectwem. Wstałem i porządnie się przeciągnąłem. Przez chwilę kręciło mi się w głowie i pojawiły się mroczki przed oczami. Po chwili doszedłem do łazienki. Otworzyłem drzwi, zrobiłem krok do przodu i wyrżnąłem się jak długi. Obejrzałem się, by dostrzec winowajcę-mój but. Może faktycznie mam mały bajzel, ale przynajmniej wiem, gdzie co jest.
***
Wychodząc z pokoju już mniej-więcej obudzony. Ruszyłem z Kirą w stronę nadalni. Nałożyłem sobie czegoś, a siostrze rządanych przez nią naleśników. -Elizabeth Queen, razem ze swoją bandą dżemozdrajców zostajesz skazana na karę śmierci obiadowej-powiedziała Kira i zaczęła jeść.
Dzieci i ta ich wyobraźnia.
Zjadłem to, co miałem na talerzu, chciaż mogły to być płatki z jajecznicą. Poszedłem do pokoju po kurtkę i torbę. Zalożyłem kurtkę i wziąłem torbę do ręki. Idąc w stronę garażu machałem nią, jak wachadłem. Przez chwilę pomyślałem, że prowadzenie motoru w moim stanie byłoby niebezpieczne i lepiej wziąć limuzynę Slade'a. Po chwili jednak zrezygnowałem. A nóż-widelec nadaży się okazja do ucieczki z lekcji, a robokomandos Slade'a za kółkiem mi w tym nie pomoże. Wsiadłem na swojego Kawasaki Ninja ZX-12R [brawa dla autorki, że przez cały tydzień wkuwała nazwy motórów na Wikipedii XD], założyłem kask i odpaliłem silnik. Wyjechałem z bazy Slade'a. Jechałem przez spokojne miasto. W witrynach były wystawione nowe towary, ludzie witali się na ulicy, sprzedawcy byli mili dla klientów... Czego ja się dzisiaj nawdychałem?! Wjechałem na szkolny dziedziniec. Wyglądała, jak jakaś szkoła prywatna, ale to szkoła dla super złoczyńców. Wszedłem do budynku i o mały włos nie oberwałem jakimś małym grzdylem w twarz. Spojrzałem na dzieciaka i okazało się, że to Gizmo.
-Co się lampisz, frajerze?-spytał dzieciak.
Przyznam że śmiesznie wyglądał w tym mundurku.
-Podziwiam efekt promieniowania gamma-odpowiedziałem.
Karła zatkało i przez to oberwał książką w twarz.
-Ha! Wygrałem!-krzyknął Seemore.
Chwilę później podeszli pozostali członkowie H.I.V.E. Five
-Kim jesteś?-spytała Jinx.-Wcześniej cię tu nie widziałam...
-Może dlatego, że jestem nowy?-zaproponowałem ironicznie.
-Odzywaj się do H.I.V.E FIVE, leszczu-powiedział Gizmo.
-Bo co mi zrobisz, kurduplu?-spytałem podchodząc.
-Udzielę lekcji-odpowiedział-Pierwsza: nie zaczynaj do nas. Druga...-zaczął, a reszta się na mnie rzuciła. Zręcznie unikałem strzałów Jinx, mimo torby, którą miałem na ramieniu. Jinx strzeliła kolejnym różowym promieniem. Uchyliłem się, a promień walnął w plecak unoszącego się za mną Gizmo, który spadł na Kyd Wykkyda, o którego potknął się Mamut, który przygniótł Billego i Seemora. Zacząłem się z nich śmiać. Po pół minucie zaczynałem się uspokajać, ale wystarczyło jedno spojrzenie na podnoszących się H.I.V.E FIVE, a ze śmiechu zaczął boleć mnie brzuch.
-Z czego się śmiejesz, frajerze?-spytał Seemore spod Mamuta.
-Spytał leżąc pod swoim kolegą-powiedziałem i znowu zacząłem się śmiać. Jinx też się zaśmiała.
-Oprowadzić cię po szkole?-spytała.
-Yhym...-zgzodziłem się.
Przeszliśmy przez większość korytaży podczas wolnej lekcji. W końcu mi się to znudziło i spytałem Jinx, która sala jest teraz pusta. Zaprowadziła mnie do sali nr 15. Weszsliśmy i usiedliśmy przy biórku nauczyciela. A co?! Wyjąłem zeszyt do nut zacząłem zapisywać melodię, zanim wypadnie mi z głowy. Przydała by się gitara, którą mam w pokoju, w bazie Slade'a. W końcu nie wiedziałem, co mam teraz napisać, więc schowałem zeszyt i długopis do torby. Podszedłem do drzwi i zatrzymałem dłoń na klamce.
-Idziesz?-spytałem różowowłosą.
-Co?-spytała wyrwana z zamyślenia.
-Pytam, czy idziesz ze mną, czy zostajesz w klasie?-powturzyłem rozszerzając pytanie.
-Idę-odpowiedziała i podeszła do mnie.
Wyszliśmy z sali równo z dzwonkiem. Skierowaliśmy się do sali 203, gdzie mieliśmy mieć g.wychowawczą. Zająłem miejsce w ostatniej ławce, przy oknie. Obok usiadła Jinx. Zacząłem się bujać na krześle. Podszedł do mnie Billy i szturchnął mnie w ramię. Nie zareagowałem, tylko alej bujałem się na krześle.
-To moje miejsce-powiedział.
-Nie sądzę-odpowiedziałem nadal na niego nie patrząc.
-Eee... Właśnie, że tak! Siedzę tu od zeszłego roku!-krzyknął.
-Ale teraz ja tu siedzę-poweidziałem. Billy chciał pociągnąć krzesełko, na którym siedziałem, tak, żebym się przewrócił. Nie zdążył, bo nagle przestałem się bujać. Zabrzmiał dzwonek i do sali wszedł nauczyciel.
-Proszę zając miejsca-rozkazał wyniosłym tonem. Billy usiadł obok Mamuta, w sąsiedniej ławce.
-Jak zapewne wiecie, mamy w klasie nowego ucznia-odezwał się nauczyciel.-Może łaskawie się przedstawisz, zamist bujać się na krześle?!-powiedział podnosząc głos.
Postawiłem krzesł na cztery nogi z hukiem, który rozniosł się po całej klasie. Wszyscy patrzyli, jak się leniwie podnoszę.
-Może byś tak łaskawie zdjął okulary, gdy jesteś w klasie?-zaproponował [czytaj: "rozkazał"] wychowawca klasy.
-Aż tak panu przeszkadzają?-spytałem.
-Nie...-zaczął nauczyciel.
-Więc nie wiem, w czym problem?-przerwałem mu.
-Przedstaw się-powiedział, jakby chciał już zakończyć tę lekcję.
-Jestem Robin-powiedziałem.
Mamut zadławił się chipsami, które jadł, Billy przerwrócił się, Gizmo upuścił gazetę, którą czytał, a całej klasie szczęki odapły i odbiły się od podłogi.
-Robin? Czy to nie ten lider Młodych Tytanów?-pierwszy odzyskał głos Gizmo.
-Były lider Młodych Tytanów-powiedziałem z naciskiem na "były".
-Kto...?! Jak...?!-próbował zapytać Seemore
-Zrobiła to moja siostra-odpowiedziałem wzruszając ramionami. Wszyscy wyglądali na jeszcze bardziej zdziwionych, niż wcześniej.
-A-a-a-ale  jak?!-zdołał wyksztusić ktoś siedzący na początku.
-Mamut wam nie powiedział? Przecież przy tym był-zauważyłem zdziwiony.
Mamut wyglądał, jakby gorączkowo myślał. Pewnie próbuje przypomnieć sobie wydarzenia z wczorajszego wieczora.
-Czyli... Jesteś po naszej stronie?-spytał Gizmo dla pewności.'
Nie no! Oni udają, czy naprawdę tak wolno myślą?
-Nie, nie było mnie stać na czesne, więc przeniosłem się tu, żeby zaoszczędzić-powiedziałem z ironią.
-Cóż... Porozmawiacie na przerwie. Teraz sprawy klasowe. Jak zapewne wiecie, za tydzień rozpoczynają się wakacje...-przemówił wychowawca.
Prychnąłem pogardliwie.
-Gdybym nie wyjeżdżał z Gotham miałbym wakacje tzry tygodnie temu, prywatną plażę i kamerdynera-narzekałem.
-Kamerdynera?-zdziwiła się Jinx.
-Prywatną plażę?-zaciekawił się Billy.
-Taa...-powiedziałem.
-Wracamy do lekcji!-zawołał nauczyciel.
Nagle poczułem wibracje w kieszeni. Wyjąłem telefon, jakby nigdy nic i spojrzałem na wyświetlacz. Wiadomość od Matta.
-Czy ja ci przypadkiem nie przeszkadzam?-spytał nauczyciel opierając się o moją ławkę.
-Odrobinę. Mógłby pan mówić trochę ciszej?-spytałem z bezczelnym uśmiechem i odczytałem SMS'a.
"Mamy wyścig do omówienia"-głosiła treść.
Wyścigi odbywały się na starym parkingu, ewentualnie na wysypisku.
Nauczyciel odkaszlnął wyrywając mnie z zadumy.
-Podzielisz się z klasą tą wiadomością-polecił.
-O ile cokolwiek z niej zrozumieją-mruknąłem i przeczytałem wiadomość od Matta.
-Jaki wyścig?-spytała siedząca ze mną Jinx.
-Ścigam się nielegalnie na motorze-powiedziałem, a w tym samym momencie zadzwoniła do mnie Cathleen.
-Włącz na głośnomówiący-polecił nauczyciel.
-Prosz...-powiedziałem i odebrałem, następnie włączyłem głośnik.
-W sobotę masz się stawić o ósmej w teatrze-powiedziała.
-Taa... A może frytki do tego?-spytałem.
-Załatw też colę i będzie spoko-odpowiedziała.
-A zapłacisz za dostawę?-spytałem.
-No przecież stawiasz-powiedziała.
-Dobra, ale za twoje-odpowiedziałem.
-Dobra, zostaw...-zrezygnowała.
-Dlaczego mam być w sobotę o ósmej w teatrze?-spytałem.
-Hello?! Przesłuchania, kapela, wokalista!-powiedziała.
-Zrozumiałbym cię lepiej, gdybyś użyła czasowników-zażartowałem.
-Idiota-powiedziała.
-Miło poznać-odgryzłem się i rozłączyłem się.-Jest pan zadowolony?-spytałem nauczyciela.
Nie odpowiedział ponieważ zadzwonił dzwonek. Klasa opustoszała w rekordowym czasie: 22s. Większość poszła po podręczniki na następną lekcję, albo spisać pracę domową z matmy. Ja poszedłem na dziedziniec. Po chwili dogoniła mnie Jinx.
-Gdzie idziesz?-spytała.
-Jak najdalej od tego budynku-odpowiedziałem wskazując kciukiem za siebie.-Jedziesz ze mną?-spytałem Jinx?
-Ok-odpowiedziała.