-Raven! Szybko-usłyszałem krzyk Cyborga. Przecież jest wcześnie. Co oni robią o tej porze? Spojrzałem na zegarek. Wskazywał 10:00. Przywróciłem się do porządku. Jak najszybciej zszedłem na dół. Usłyszałem wybuch przy skrzydle szpitalnym. Pobiegłem w tamtą stronę. Raven odsunęła się od ściany.
-Nikomu nic się nie stało?-spytałem.
-Nie, to było tylko zagęszczenie powietrza-powiedział.
Sprawdzał jakieś parametry, sam nie wiedział co to jest, jak to możliwe, że taki mały przedmiot mógł wyrządzić tyle szkód. Nagle za Raven spadła lampa salowa, przecięła jej pelerynę. Patrzyliśmy na nią. Gdyby stała parę centymetrów dalej... Ta lampa nie jest taka mała.
-Co?-spytała.
-Pewnie już nie chcesz tu odpoczywać?-spytała Cyborg.
Rozejrzała się po pokoju.
-Nie. Idę do pokoju-szybko podjęła decyzję.
Wyszła na korytarz. Rozejrzałem się po sali. Była w połowie rozwalona. Trzeba to będzie naprawić.
-Co to?-usłyszałem głos Cyborga.
-Nie wiem-odpowiedziała mu Raven.
Wyszedłem na korytarz. Na ekranie wbudowanym w ramię Cyborga wyświetlał się film. Więc ten szczur to szpieg. Zbierał informacje na nasz temat. Spojrzałem na Raven. Dlaczego jeszcze nie jest w swoim pokoju? Przecież miała odpoczywać.
-Idź się przespać-poradziłem patrząc prosto na nią. Posłuchała mnie i poszła do swojego pokoju.
-Sprawdzę, co jeszcze było na tym dysku- powiedział Cyborg.
-Ok...-powiedziałem i udałem się do pokoju Gwiazdki. Ostatnio bardzo lubiłem jej towarzystwo.
-Witaj, Gwiazdko-przywitałem się.
-Witaj, Robinie-uśmiechnęła się do mnie. Ach... Ten jej cudowny uśmiech... Otrząsnąłem się z tej myśli. Jestem teraz liderem Młodych Tytanów.
-Dlaczego nie było cię na śniadaniu?-spytała zmartwiona.
-Spałem-wyjaśniłem szybko.
-Tak długo? Przeważnie wstajesz jeszcze przed ósmą-powiedziała zdziwiona.
-W nocy nie mogłem zasnąć-skłamałem.
-No cóż... Czy mógłbyś mnie nauczyć ziemskich zwyczajów?-spytała podlatując do mnie.
-Bardzo chętnie-zgodziłem się i usiadłem na jej łóżku.-Co chcesz wiedzieć?-spytałem.
-Co to jest randka?-spytała siadając obok. Takiego pytania się nie spodziewałem. Zaczęło mi być gorąco. Musiała zauważyć moją reakcję. Co jej odpowiedzieć?! Przecież jej trzeba tłumaczyć, jak pięcioletniemu dziecku!
-Eee... Randka to... Eee... Kiedy dwie osoby... Kobieta i mężczyzna niespokrewnieni ze sobą spotykają się ze sobą na umówione spotkanie... i... Eee...
Za wszelką cenę unikałem wzroku Gwiazdki.
-Czyli nasz wypad do Wesołego Miasteczka to też randka?-spytała uśmiechając się. Co?!
-Nie! To nie randka! To tylko przyjacielskie spotkanie!-spanikowałem i chyba zacząłem mówić głośniej. Do pokoju Gwiazdki wpadł Cyborg. O nie!
-Kto idzie na randkę?-spytał, po czym patrzył to na mnie, to na Gwiazdkę. Uśmiechnął się wyciągając pochopne wnioski.
-Robin ma dziewczynę!-krzyknął na całą wieżę, a że był wspomagany przez swoje głośniki... Nie jestem pewien, czy nie usłyszeli go dziennikarze z Jump City.
-Co?! Nie! To nie tak!-próbowałem się "ratować", ale to nic nie dało.
-W takim razie jak, Romeo?-spytał Bestia patrząc na mnie z miną mówiącą "my-swoje-wiemy".
-Dlaczego Bestia powiedział na ciebie "Romeo"? Przecież ty masz na imię Robin-zwróciła się do mnie Gwiazdka.
-Lubisz czytać?-spytałem zamiast odpowiedzieć.
-Tak, lubię. A czemu pytasz?-spytała zdziwiona. Poszedłem do swojego pokoju i sięgnąłem książkę Williama Szekspira pt.: "Romeo i Julia", po czym wróciłem do reszty z książką.
-Z tego się dowiesz-powiedziałem podając Gwiazdce książkę. Przechodząc obok chłopaków rzuciłem im nienawistne spojrzenie. Chciałem spędzić trochę czasu z przyjaciółką... Nie... Gwiazdka jest dla mnie kimś więcej... Ale na pewno nie jest moją dziewczyną!
Siedząc wieczorem przed telewizorem chcieliśmy obejrzeć jakiś film.
-Może coś dla naszej pary-zaproponował Bestia patrząc na mnie i Gwiazdkę.
-Już raz ci mówiłem. Ona nie jest moją dziewczyną!-krzyknąłem mu do ucha. Może teraz zrozumie.Przez zauważyłem, że przez twarz Gwiazdki przeszedł cień smutku.
-Jasne-powiedział przedłużając prowokująco głoskę "a". O mały włos, a rzuciłbym się na niego.
-Jadę-oznajmiłem wściekły.
-Dokąd?-spytała Gwiazdka.
-Eee... Ja... Eee...-próbowałem coś wymyślić. Przecież nie powiem im, że się nielegalnie ścigam na motorze-Przejechać się.
-Mogę z tobą-spytała Gwiazdka.
-Uuu...-dobiegł do moich uszu głos Bestii. Zignorowałem to.
-Może kiedy indziej-powiedziałem uśmiechając się.
Wyszedłem z salonu do swojego pokoju. Zabrałem normalne ubrania i kluczyki do swojego "cywilnego" pojazdu. Przebrałem się i zszedłem do garażu. Na szczęście nikogo po drodze nie widziałem. Jechałem znaną mi trasą, zastanawiając się, czemu Susan jeszcze nie dzwoni. Nawet nie zauważyłem. kiedy dojechałem do celu.
-Heja, kolo. Co u ciebie? Wyrwałeś jakąś fajną lasencję?-spytał mnie przyjaciel.
-Cześć, nic i nie zamierzam-odpowiedział mu po kolei na wszystkie pytania.
-To powiedz to tym o tam-powiedział wskazując na dziewczyny zbierające się w kółeczku wokół mnie. Wciskały mi swoje telefony, jedna wyciągnęła mnie z tłumu i zaprowadziła za ciężarówki. Zaczęła mnie całować, wkładała ręce pod moją koszulkę i dotykała pewnego miejsca prowokując do dalszego działania.
-Co ty...?-zacząłem, ale położyła mi palec na ustach.
-Chcę, aby najlepszy z najlepszych mnie przeleciał-powiedziała i całowała moją szyję. Odsunąłem ją od siebie z grobową miną powiedziałem:
-Marzenie nie do spełnienia.
...I odszedłem zostawiając tam zdziwioną dziewczynę. Gdy dotarłem do przyjaciela usłyszeliśmy dźwięk dobrego silnika. Na motorze siedział Takashi. Otoczył go wianuszek innych dziewczyn. Również ta, która wcześniej nazwała mnie "najlepszym z najlepszych". Zauważył mnie. Zacząłem iść w jego stronę, a on zrobił to samo.
-No proszę. Dick Grayson nareszcie, z łaski swojej, zjawił się na torze-udawał zdziwienie.
-No proszę. Ten debil, który przegrywał ze mną za każdym razem, próbuje mnie obrazić-powiedziałem tym samym "zdziwionym" głosem. Takiej odpowiedzi się nie spodziewał. Nagle poczerwieniał na twarzy. Wściekł się, o co mi cały czas się rozchodzi. Po chwili jednak się uspokoił.
-A ty nie obrażaj mistrza-powiedział przez zęby. Czyli uspokoił się tylko powierzchownie. Tym łatwiej będzie go sprowokować.
-Jaki masz rekord?-spytałem.
-Minuta dwadzieścia-odpowiedział.
-Kogo pokonałeś?-spytałem się.
-Wszystkich-znowu odpowiedział. Uśmiechnąłem się.
-Nie jesteś mistrzem. Mój rekord wynosi niecałą minutę i nie pokonałeś mnie-powiedziałem i spojrzałem na niego. Zdziwił się moją reakcją. Już odwracałem się, by odejść, ale zatrzymał mnie.
-Ścigaj się ze mną-powiedział-Jeśli wygrasz-zachowasz tytuł mistrza, a jeśli nie uznasz, że ja jestem mistrzem-mówił, jakby się wahał, czy podjął dobrą decyzję.
-Zgoda-powiedziałem i wsiadłem na motor. Zrobiłem koło i zajechałem na start. Takashi lekko oszołomiony moją reakcją, zajechał na start bez żadnych bajerów. Założyliśmy kaski. Tłum zaczął odliczanie.
-Pięć!
-Cztery!
-Trzy!
-Dwa!
-Jeden!
-START!!!
Wystartowaliśmy od razu. Przez pierwsze okrążenie nie było wiadomo, który z nas wygra. Czasami pozwoliłem Takashiemu wyjechać na minimalne prowadzenie. Na ostatnim okrążeniu dogazowałem i wyrwałem motor na tylne koło. Szybko wyprzedziłem Japończyka i "postawiłem" motor na dwóch kołach. Minąłem linię mety, a Takashi zrobił to tuż za mną. Ściągnąłem kask i zszedłem z motoru. Prawie od razu owinął mnie wianuszek fanek. Takashi patrzył na mnie ze zdziwieniem.
-Ja... Ja żądam rewanżu!-krzyknął.
-Idąc tą ścieżką, będziemy się ścigać, aż nie przyjadą gliny-powiedziałem do niego.
-Wcale nie!-krzyknął jak dziecko. Spojrzałem na zegarek.
-Dzisiaj już nie mogę. Jutro zmieszam cię z błotem-powiedziałem. i wsiadłem na motor. Założyłem kask i odjechałem zostawiając oniemiałego Takashi stojącego przy swoim motorze.
I tak się w końcu niczego nie dowiedziałam. Biorę Chesa pod pachę i lecę tam do ciebie omówić scenariusz bloga. No weź powiedz cuś o temacie- Błagam A i dziękuję za dedykację, czuję się zaszczycona :D
OdpowiedzUsuń