SZCZERA ROZMOWA
N
|
astępnego dnia obudziłem się o ósmej. Na szczęście były wakacje. Ubrałem się, sprawdziłem, czy mam maskę na oczach i zszedłem do pokoju wspólnego.
-Cześć-powitałem przyjaciół. Zaszczycili mnie krótkim spojrzeniem. Nadal się o to gniewają. Tylko Gwiazdka się ze mną przywitała, a nawet się uśmiechnęła. Westchnąłem (nie z powodu jej zniewalającego uśmiechu) i skierowałem swe kroki do kuchni. Usmażyłem sobie naleśniki. Reszta patrzyła na to kątem oka.
-Nie wiedziałam, że umiesz gotować-powiedziała Gwiazdka ze zdziwieniem.
-Wielu rzeczy o mnie nie wiesz-odpowiedziałem i zacząłem zjadać naleśniki. Gdy skończyłem, poszedłem do salonu i usiadłem na fotelu naprzeciwko pozostałych tytanów. Bestia otworzył usta, żeby odezwać się, jako pierwszy, ale ja mu przerwałem, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.
-Panie mają pierwszeństwo-powiedziałem. Raven pierwsza zabrała głos.
-Kim byłeś, zanim zostałeś Robinem?-spytała. Musiałem odpowiadać szczerze, bo oni wyczują, kiedy kłamię, a wtedy na dobre stracę ich zaufanie.
-Linoskoczkiem-odpowiedziałem.
-Dlaczego zostałeś Robinem?-spytała Gwiazdka.
-Podczas jednego w występów w Gotham City, razem z moimi rodzicami i bratem, próbowaliśmy zatrzymać gang, który zaatakował cyrk. Występowaliśmy wtedy przed ważnymi osobowościami z Gotham. Ojciec wysłał mnie, abym zadzwonił po policję. Tamci nawet nie wiedzieli, że na widowni znajdują się wspólnicy Dwóch Twarzy. Gdybym nie posłuchał ojca i jednak został, możliwe, że zginąłbym razem z nimi. Padły trzy strzały. Patrzyłem, jak martwe ciała moich rodziców i brata spadają na ziemię. Nie było siatki zabezpieczającej. To było zaraz po moim najniebezpieczniejszym numerze. Poprzysiągłem zemstę. Miałem łatwiej bo adoptował mnie Batman. Na początku był przeciwny temu, żebym mu pomagał. Tylko jego lokaj wspierał mnie w dążeniu do celu. W końcu się zgodził. Myślałem, że to będzie jednorazowa akcja, ale mieszkańcy okrzyknęli mnie bohaterem, a duet mój i Batmana nazwali „Dynamicznym Duetem”.
-Jak się zemściłeś?-spytał Bestia.
-Chciałem go zabić...-odpowiedziałem tonem, jakbym mówił o pogodzie.
-Zabiłeś go?!-zdziwił się Cyborg. Wszyscy patrzyli na mnie z mieszaniną strachu i szoku. Gdyby nie okoliczności, wybuchnąłbym śmiechem.
-Sam jest winien swojej śmierci. Staliśmy nad klifem. A właściwie, to ja stałem. Tamten z niego zwisał. Błagał o śmierć, ale wtedy pomyślałem, że to będzie za proste. Że jeśli prosi o śmierć, żeby nie trafić do więzienia, to wolę, aby tam trafił. Wyciągnąłem do niego rękę, a on mnie zaatakował. Zaczęliśmy się szarpać i Dwie Twarze wpadł do morza. Następnego dnia, w pobliskiej zatoczce, znaleziono jego ciało.
Tytani patrzyli na mnie z tym samym wyrazem twarzy.
-Macie jeszcze jakieś pytania?-spytałem patrząc na nich.
-Czy kontynuowałeś naukę?-spytała Raven.
-W tym roku skończyłem liceum. Teraz powinienem iść na studia…-powiedziałem z nieobecnym wzrokiem.
-Dlaczego nie poszedłeś?-spytała Gwiazdka.
-Równałoby się z natychmiastowym opuszczeniem Młodych Tytanów. A ja nie chciałbym tego robić… przynajmniej na razie-dodałem ciszej. Widziałem, że w oczach Gwiazdki zbierają się łzy. Wybiegła z salonu, a ja pobiegłem za nią. Wbiegła do swojego pokoju i zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.
-Gwiazdko, otwórz-powiedziałem pukając.
Odpowiedział mi jej płacz.
-Gwiazdko, błagam cię, otwórz. Ja ci wyjaśnię tylko ze mną porozmawiaj. -powiedziałem, ale przez ten szloch pewnie mnie nawet nie słyszała. Westchnąłem i spuściłem wzrok. Już miałem odejść, ale otworzyła drzwi. Pociągnęła nosem i spytała:
-O czym?
Jej głos nie był taki miły, jak zawsze. Powiedziała to szorstko, tak jak Raven.
-Ja… Nie wiem…-spuściłem wzrok.-A o czym byś chciała?-spytałem i spojrzałem na nią.
-Wejdź…-powiedziała i wpuściła mnie do środka. Usiadłem na jej łóżku, a ona zamknęła drzwi. Usiadła obok mnie, ale nawet nie spojrzała.
-Jeśli masz jakieś pytania… Na wszystkie odpowiem szczerze-powiedziałem.
Dziewczyna na mnie spojrzała, po czym wybuchła płaczem. Próbowałem ją przytulić, ale mnie odepchnęła.
-Gwiazdko… Proszę cię, nie płacz-mówiłem spokojnie. Gwiazdka wypłakiwała się w moją koszulkę, ale mi to nie przeszkadzało. Objąłem ją i czekałem aż się uspokoi. Trwało to może parę minut. Gwiazdka przestała płakać, ale nadal mnie przytulała. Odsunąłem ją delikatnie, tak żeby widzieć jej twarz. Mam małe deja vu.
-Powiesz mi, dlaczego płakałaś?-spytałem cicho. To był błąd. W oczach dziewczyny znów pojawiły się łzy, ale tym razem nie wybuchła płaczem. Trzęsła się, ale odpowiedziała.
-Bo my… będziemy… musieli się… rozstać-powiedziała jąkając się.
-Gwiazdko, to jest nieuniknione. Ale dalej będziemy mogli się przyjaźnić-powiedziałem i uśmiechnąłem się.
-Ale dlaczego nie możemy przyjaźnić się zawsze?! Dlaczego nie możemy pozostać Tytanami i dalej ochraniać miasto?!-krzyknęła wstając, po czym znowu zaczęła płakać. Nie wiedziałem jak zareagować. Wstałem i podszedłem do dziewczyny, po czym ją przytuliłem.
-Jeśli my odejdziemy, przyjdą nowi Tytani i to oni będą ochraniać miasto. Ale to dopiero za parę lat. Na razie skupmy się na tym, co jest, a nie co będzie-powiedziałem patrząc jej w oczy. Gwiazdka oparła głowę o moją klatkę piersiową.
-Dick…-zaczęła.
-Teraz jestem Robinem-powiedziałem.
-Nie. Robin jest dowódcą Młodych Tytanów. On nie ma czasu na przyjaźń. Dla niego najważniejsza jest ochrona miasta, a nie własne uczucia-zaprzeczyła.
-Ładnie to, obrażać lidera-zażartowałem, jednak spoważniałem. Dziewczyna spojrzała na mnie i wyciągnęła rękę, by zdjąć mi maskę.
-Co ty robisz?-spytałem łapiąc ją za rękę.
-Chcę porozmawiać z Dickiem-powiedziała i opuściła rękę.
-Słucham cię-powiedziałem i zbliżyłem się do niej.
-Obiecaj… Obiecaj, że zawsze będziemy przyjaciółmi…-poprosiła spuszczając wzrok.
-Tylko przyjaciółmi?-spytałem, a ona spojrzała na mnie zdziwiona.
-Robin…-powiedziała, a ja byłem coraz bliżej.
-Chciałaś Dicka, więc masz-powiedziałem i gdy miałem ją pocałować…
-Pogodziliście się już?-spytał Bestia zza drzwi. Mimowolnie się uśmiechnąłem.
-Ten to ma wyczucie-powiedziałem cicho do Gwiazdki, po czym ją puściłem i ruszyłem w stronę drzwi. Zatrzymałem się jednak przed nimi i odwróciłem w stronę zdziwionej dziewczyny.
-Idziemy?-spytałem z uśmiechem.
-Oczywiście-powiedziała trochę zawiedziona, że Bestia nam przerwał. Znowu.
W salonie od razu poprawił jej się humor. Dlaczego? Nie wiem. Poszedłem do kuchni i wyciągnąłem jabłko z lodówki. Od razu podeszli do mnie Bestia i Cyborg.
-Co robiliście?-spytał Bestia.
-Gadaliśmy-odpowiedziałem wymijająco.
-O czym?-spytał Cyborg.
-Nie interesuj się-odpowiedziałem.
-Nikt się nie dowie-zapewnił Bestia.
-Wy się dowiecie-uciąłem rozmowę i poszedłem do salonu. Nagle poczułem ogromny ból głowy. Złapałem się za nią i upadłem na kolana. Zobaczyłem małą dziewczynkę z czarnymi włosami i błękitnymi oczami. Była podobna do mamy…
-Pomóż mi, braciszku-powiedziała, a ja straciłem przytomność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz