poniedziałek, 12 marca 2012

Jak to się zaczęło...? część 1

Obiecałam obrazki, ale nie mogę się jeszcze zdecydować kto jak wygląda, więc... KOLEJNE OPKO :D
*******************************************************************************
Równoległy Wymiar, Pałac:


-Herietto!-wołała piastunka-No i gdzież ty się znów skryła?! Proszę mi tu przyjść, niedługo przybędzie książę Leofin z pierścionkiem zaręczynowym! Niechże się już przestanie chować i przyjdzie tu jak najprędzej inaczej na skargę do ojca pójdę!


Wtedy do sali wszedł król...


-Gdzież to się podziała ma córka?-pyta piastunki-Czyżbyś znów miała z nią kłopoty?


-Z samą Heriettą  nie mam żadnych problemów, ale te jej zabawy w chowanego... Dziewczęta w jej wieku powinny się bardziej skupić na nauce, a niżeli na zabawach. Poza tym, księżniczkom nie przystoi się włóczyć, a raz to ja żem widziała jak ona po drzewach skakała! W kogo się to, pytam, wrodziło?! Król taki spokojny do walca trudno wyciągnąć, a królowa też żywiołowa nie była...


-Zgadzam się z tobą, Mieczysławo, ale cóż ja poradzę, jeśli nie wiem gdzie jest?


-Wasza wysokość-oznajmił w ukłonie goniec-Przybył książę Leofin.


-Miał waść przybyć w południe!-rząchnął się król.


-Powiedział, iż nie mógł się doczekać spotkania z piękną Heriettą i przybył teraz.


-Cóż... W takim razie zaproś go do sali tronowej i każ wysłać wojska na poszukiwanie księżniczki-wydał rozkaz i wyszedł.


-Znów ci uciekła, Mieczysławo?-uśmiechnął się goniec.


-A ty waść miałeś zadanie od króla!


-Oczywiście-rzekł goniec i wyszedł z komnaty śmiejąc się pod wąsem.


                                                                     ***


W tym samym czasie na leśnej łące młoda dziewczyna siedziała przy drzewie czytając książkę... W pewnej chwili zrobiło się ciemno jak w nocy, dziewczyna przeraziła się nie na żarty. Wyjęła swoją katanę (japoński miecz) gotowa do ataku. zamknęła oczy *Zdaj się na słuch* pomyślała. Usłyszała coś za sobą dźwięk łamanej gałązki. Błyskawicznie obróciła się w tamtą stronę.


-Pokaż się!-krzyknęła w ciemność


-Jestem twoim najskrytszym lękiem...-szepnął daleko, a jednak słyszalnie, ochrypły głos.


-Jing-xiu [czytaj: dżing-szu], przestań żartować i wyłaź!-Odkrzyknęła dziewczyna.


-Skąd wiedziałaś, że to ja?!- krzyknął ten sam głos, ale już nie ochrypły... 


W tej samej chwili znowu zrobiło się jasno, a z najbliższego drzewa zszedł smok. Wyglądał mniej-więcej tak [mniej-bo mniejszy, więcej-bo tego koloru]: 


-Poznałam po twoim głosie-powiedziała dziewczyna przejeżdżając palcami po płaskiej powierzchni katany.


-A mogłabyś schować ten miecz? Przeraża mnie...-Smok aż się wzdrygnął


-Gdybyś mnie nie straszył, nawet bym go nie wyjęła-powiedziała obrażonym tonem dziewczyna.


-A więc to wszystko moja wina?!-oburzył się smok


-Ty to powiedziałeś-uśmiechnęła się dziewczyna


-Ha ha ha... Bardzo śmieszne-powiedział z sarkazmem Jing-xiu.


-Wiesz, że się spóźniłeś?-spytała dziewczyna.


-A ty wiesz, że ojciec wysłał po ciebie wojska, bo jakiś chłoptaś przybył błagać cię o rękę?-odpowiedział pytaniem na pytanie Jing-xiu.


-To już dzisiaj?!-zdziwiła się dziewczyna.


-Co "już dzisiaj"?-spytał zdezorientowany smok.


-Jing-xiu, muszę się jak najszybciej dostać do pałacu!


-Znam pewien sposób, ale musisz mi powiedzieć o co chodzi.


-Opowiem ci później... Jing-xiu, proszę- Dziewczyna była bliska płaczu.


-No dooobra-poddał się smok.


-Szybko!-ponaglała smoka dziewczyna.


Po chwili stał (lub leżał) przed nią powiększony Jing-xiu.


-Nie mówiłeś, że tak potrafisz-Dziewczyna złapała się pod boki.


-Nie pytałaś-odpowiedział smok-No wsiadaj, podobno ci się spieszy!


-Faktycznie!-dziewczyna wsiadła na smoka-Leć!
*******************************************************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz