Ostatnio cały czas myślę o życiu i śmierci. Nie w sensie "jak by tu się zabić", albo "łee, życie jest bee, idę się pociąć drewnianą łyżką, albo plastikowym nożykiem".
Nie, ja myślę nad tym w sensie "co jest po śmierci?", "co dało temu wszystkiemu początek?", "jaki jest sens mojego istnienia?". Jako katoliczka i przyszła bierzmowana powinnam doskonale znać odpowiedzieć na te pytania. Niektórzy zagorzali wierni zaczęli by mnie oskarżać o herezję, bo przecież zadawanie takich pytań to oczywiste podważanie wiary. Takie właśnie pytania, lub przynajmniej podobne zadawali sobie reformatorzy Kościoła. To byli ludzie, którzy dali początek prawosławiu. Dostrzegali oni problemy, które były dość widoczne w Kościele katolickim. Jednakże Kościół, mocno zakorzeniony w swoich tradycjach, nie mógł przyjąć do wiadomości, że istnieją inne opcje, ale "tajemnice istnieją po to, aby zostały odkryte". Zawsze uważali się za najważniejszych, a wszystko, co było odmienne ze zdaniem papieża, było złe i traktowane jako opętanie lub inne działania Szatana. To zawsze katolicy byli poszkodowani, bo przecież tak często słyszy się o prześladowaniu Kościoła chrześcijan, o nietolerancji w stosunku do ich wiary i ich samych. Ale czy sam Kościół nie zostaje bez winy? Przecież wszystkie wojny religijne były spowodowane nietolerancją Kościoła względem innych religii. Zabijano każdego, kto miał odmienne zdanie. Ktoś, kto podważał wiarę Kościoła, nie miał prawa bytu! Co z tego, że miał rację, skoro jego zdanie było inne?!
"W czasie powszechnego zakłamania, mówienie prawdy,jest aktem rewolucyjnym"
Ostatnio nie mam ochoty chodzić do kościoła, bo co rusz słyszę tylko rozwlekłą krytykę na temat np. homoseksualistów. Jakby dopiero zauważono, że ktoś taki istnieje. Krytykuje się ich, bo "to przecież przeciw naturze, mężczyzna kocha kobietę i nie ma innej opcji". Ale nikt już nie myśli o zdradach w małżeństwie, o rozwodach, o przedmałżeńskim seksie, o molestowaniu nieletnich, o gwałtach, a już napewno nikt nic nie powie na temat księży-pedofili, bo Kościół jest przecież święty, a oskarżanie o coś takiego jest przejawem herezji lub działania Szatana. Wyżej wymienione rzeczy zdarzają się jednak najczęściej w chrześcijaństwie. To głównie ochrzczeni i bierzmowani ludzie popełniają te... przestępstwa.
"Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj"
Dawniej mordowano niewiannych za wiarę, dzisiaj się ich dyskryminuje... jednakże, czy to, co tu napisałam, coś zmieni?
...
Nie.
Ludzie są zbyt leniwi, by zmieniać cokolwiek w swoim życiu. Czekają, aż ktoś zrobi to za nich.
Ale co jeśli ten KTOŚ się nie zjawi?
Nic.
Ludzie są naiwni, prości i równi. Wyjście z szarego tłumu jest dla nich...
Hmm...
Dla porównania, może wyjdź z domu podczas zimy, kiedy na zewnątrz jest temperatura -20, tylko po to, żeby sobie popacerować.
Lub
Pojedź w góry z harcerzami.
Teraz wydaje się to banalne, ale przyznaj...
Sam lub sama z siebie...
Nie zrobisz tego.
Chyba, że ktoś cię już do tego namówił.
...
Ale jeśli nie...
...
Boisz się stanąć przed nieznanym.
"Przywiązanie jest ograniczaniem samego siebie"
Boisz się...
To naturalny bodziec potwierdzający twoją ludzką naturę.
Nie należy wierzyć ludziom, którzy mówią, że "niczego się nie boją", bo nie ma takich ludzi. Każdy się czegoś boi. Wysokości, pająków, odrzucenia, samotności braku akceptacji...
Nie skończę teraz, ponieważ nie chcę Cię zostawić z moimi ponurymi myślami.
Świat jest przecież piękny...
I nie ma w tym zdaniu ani kropli goryczy.
Jeśli nie wierzysz...
Pójdź na spacer...
Zjedz coś, co lubisz...
Porozmawiaj z przyjaciółmi...
"To, co się liczy, nie da się policzyć, a to, co da się policzyć, nie liczy się"
To przecież elementy twojego świata.
Czy byłbyś lub byłabyś gotowa na zrezygnowanie z przynajmniej jednego elementu tego świata?
Swojego świata...
Jeśli odpowiedź jest przecząca...
Powinieneś/Powinnaś być z siebie dumny/dumna, że dostrzegasz takie wartości.
Jeśli odpowiedź jest twierdząca...
Zastanów się jeszcze raz.
Mały przykład, czyy chciał(a)byś przez resztę życia nie spotkać swojego najlepszego przyjaciela?
-Nie? Więc zgadzasz się z moją teorią?
-Tak?
Więc duży przykład, czy chciał(a)byś nie spotkać żadnego człowieka, którego byś polubił(a)? Nie być ważnym/ważną dla nikogo? Być teoretycznie samym/samą w tym wielkim ZUYM i ponurym świecie?
Raczej wątpię.
Samotność nie jest rozwiązaniem, to rodzaj obłędu.
"Wczorajsza Sobota była Deszczowa.
Jutrzejsza Niedziela będzie Słoneczna."
"Coś się kończy by nadać temu nowy początek"
"Jesteś tylko człowiekiem, więc będą lepsze i gorsze dni"